poniedziałek, 8 października 2012

Rozdział 2

No tego się nie spodziewałam...
W tym rodziale pojawi się nowy bohater :


     Steve - chłopak Rox. Typowy Badboy ....

_____________________________________________________________________________________


    -No dobrze chodź do salonu, wszystko mi opowiesz.- Po tych słowach udałyśmy się z Rox do salonu. Popatrzyłam na zegarek- była 2.58.
     -Czemu mojej mamy dalej nie ma ?- pomyślałam. Wiedziałam, że może się spóźnić, no ale nie aż tak - przeciez miała wrócić około północy... Ale to nie było teraz najważniejsze. Usiadłam na kanapie i wskazałam dłonią na miejsce obok mnie. Rox posłusznie je zajęła i zaczęła opowiadać :
      - No więc.... Pamiętasz mojego chłopaka, Stev'a ?
       Jak mogłam nie pamiętać ? Znali go prawie wszyscy na naszej ulicy- wandal itp. ćpał, pił, palił i robił wszystko by przekonać do tego Rox. Bawił się nią jak lalką.  W ogóle go nie obchodziła ....
       - Tak pamiętam. - powiedziałam to z pogardą w głosie.
        - Zerwałam z nim.- oświadczyła krótko Rox. Przez chwilę nie wiedziałam czy się ze mnie naśmiewa, czy mówi prawdę. Przecież on chciałby ją zabić gdyby z nim zerwała.... Nagle wszystko połączyło się w jedną całość.
         - To dlatego uciekałaś ? Gonił Cię, prawda? - Zaczęłam pytać Rox- Przeciez on Ci nie odpuści... Rox co Ty zrobiłaś ?!
          Ostatnie zdanie brzmiało jakoś dziwnie- jakbym się miała zaraz popłakać...
          - Wiem co robię , Clarie - odpowiedziała mi spokojnie Roxanne - Mam plan...
           Zabrzmiało to dosyć tajemniczo. Wiem, że Roxanne ma wielu znajomych, których albo nikt nie zna, albo nie powinien znać.
            - No dobrze, chodźmy spać ! -  powiedziała Rox - Mogę u Ciebie spać, prawda Clarie ?
            - Oczywiście- powiedziałam lekko zmieszana .
            Następny dzień minął nam dosyć szybko. Okazało się, że moja mama została na noc u cioci i  jak to powiedziała ' zapomniała mnie poinformować, a poza tym i tak myślała, że już spię więc powiadomiłaby mnie o tym rano'. Piątek też dosyć szybko minął. Była godzina 16.05. Impreza u Rox zaczyna się o 18.00. Mam nadzieję, że na imprezie nie będzie alkoholu- w końcu mamy 16 lat i nie mam zamiaru mieć potem kłopotów. No ale z Rox to nigdy nic nie wiadomo. Pomyślałam, że nie będę się zbytnio stroić - założyłam więc To . Wyszłam do Rox i pomogłam jej przygotowywać dom. Rox była ubrana w  to  . Ludzie zaczęli się schodzić więc imprezę czas zacząć.  Po jakiejś godzinie Rox pociągnęła mnie za rękę. Nie wiedziałam o co jej chodzi więc posłusznie poszłam za nią. Usłyszałam tylko ' muszę Cię z kimś zapoznać'. Na imprezie było dosyć dużo osób, więc nie wiedziałam o kogo jej może chodzić. Wielu ludzi widziałam po raz pierwszy. Nagle Rox się zatrzymała. Byłyśmy już w jej ogródku. Ku nam zaczęła przybliżać się ciemna postać. Nie wiedziałam kto lub co to jest, było za ciemno. Nagle ten ktoś ( wiedziałam już, że to człowiek ) przyblizył się wystarczająco blisko, bym wiedziała kto to jest.
          - Clarie, poznaj Conora. Conor poznaj moją przyjaciółkę, Clarie- powiedziała Rox. I chociaż nie widziałam jej dosyć dokładnie, wiedziałam, że się uśmiecha. No tak, jak mogło mi to wylecieć z głowy ? Przecież to ten sławny kuzyn Rox - Conor Maynard. Często mówiła coś o tym, że musi nas ze sobą poznać...
           - Miło mi Cię poznać Clarie- odparł Conor .
           - Nawzajem.
            Nagle Rox gdzieś poszła pod pretekstem ' sprawdzenia czy ludzie dobrz się bawią' . No tak. Więc tak to teraz postępuje się z przyjaciółką ? Nastała niezręczna cisza. Oprócz muzyki wydostającej się z domu słychac było tylko nasze oddechy i orkiestrę świerszczy. Postanowiłam przerwać tę ciszę, jednak Conor zrobił to za mnie.
             - Rox dużo mi o tobie opowiadała. Szczerze, to wydaje mi się jakbym znał Cię już od bardzo dawna- powiedział Conor.
             - Ja też słyszałam dużo na Twój temat. I rzeczywiście, przez opowiadania Rox wydaje mi się, że znam Cię dłużej niż kilka minut.- odpowiedziałam, lekko się uśmiechając, chociaż wiedziałam, że Conor tego nie zauważy. Nagle światła w domu, muzyka i światła przy całej ulicy zgasły. Conor przysunął się bliżej mnie, jakby chciał sprawdzić, czy dalej tu jestem.
              - Co, to było ? - spytałam niepewnie.
              - Nie wiem, coś musiało wysadzić korki na całej ulicy.- powiedział Conor po czym wyciągnął telefon z kieszeni i użył jej jako latarki.- lepiej wróćmy do środka.
              Powoli przesuwaliśmy się w stronę domu. Conor jakby dla bezpiecześtwa złapał mnie za rękę. Nie chciałam się teraz nigdzie zgubić więc ścisnęłam mocno jego dłoń. Była taka ciepła w porównaniu z temperaturą otaczającego nas powietrza. Doszliśmy do domu. Było tam jaśniej, gdyż każdy wyciągnął telefon lub latarkę. Nagle w domu usłyszałam strzały, jakby ktoś strzelał z pistoletu. Po chwili hałas ucichł i włączyło się światło. Zobaczyłam tylko Rox całą we krwi. Szybko do niej podbiegłam i zawołałam :
               - Niech ktoś zadzwoni po karetkę !!!- oczy miałam całe we łzach. Wiedziałam, że życie Rox leży w moich rękach. Szybko odszukałam w zakamarkach swojej pamięci lekcję piewszej pomocy. Domyślałam się już kto to zrobił...


_____________________________________________________________________________________
Ok a więc jest juz rozdział 2 !! :D Następny rozdział dodam jeśli zobaczę tu co najmniej 5 komentarzy ! Wchodzisz - czytasz - KOMENTUJESZ !! Proszę, dzięki komentarzom wiem, że ktoś to w ogóle czyta :D
                                                                                                                                  Maggie


     


6 komentarzy: